niedziela, 23 lutego 2014

Czołg ciężki Mark V


 Na pierwszy rzut oka z zewnątrz nie różnił się niczym szczególnym od swojego poprzednika. Był dłuższy o około dwa metry, po bokach miał zamontowane dwa dodatkowe km-y. Wewnątrz wydłużono układ transmisji. Mark V* Tank był wielkoseryjnym czołgiem, którym Brytyjczycy zakończyli wielką wojnę.

Czołg ciężki Mark V
 Cel, jaki przyświecał produkcji nowego modelu, był dokładnie taki sam jak przy opracowywaniu Mark I Tank. Nowy model miał pokonywać niemieckie okopy! Latem 1917 roku Anglicy mieli już na koncie pięć modeli radzących sobie z niemieckimi okopami. Po co w takim razie mieliby konstruować kolejny pojazd spełniający to samo wymaganie? Już wyjaśniam. Jesienią 1916 roku Niemcy byli w szoku po spotkaniu się po raz pierwszy z nowym rodzajem broni. Zmuszeni nowymi okolicznościami zaczęli testować różne sposoby, które miały zapobiec przełamywaniu ich linii. Wpadli na prosty, acz pracochłonny sposób. Co mogą robić setki tysięcy żołnierzy w długim oczekiwaniu na kolejny atak wroga? Kopać łopatą. Ta prosta czynność, w tym wypadku przynosiła dwie zasadnicze korzyści. Po pierwsze zabijała nudę oczekiwania oraz trzymała dyscyplinę, po drugie pozwalała poszerzać okopy. Szersze transzeje, to problemy nawet dla doskonałych (pod tym względem) romboidalnych konstrukcji.

Czołg ciężki Mark V
 W odpowiedzi, Brytyjczycy zaczęli używać faszyn. Były one skutecznym środkiem, ale ich przygotowanie
poświęcało mnóstwo czasu i pracy. Miały jeszcze jedną wadę. Były jednorazowego użytku, więc na wyspach poszukiwano dalej. „Ogon kijanki” tak nazywał się moduł, który zamierzano montować w seryjnych czołgach. Była to wydłużona tylna część pojazdu. Testy Mark IV i V z zamontowanym urządzeniem utwierdziły konstruktorów w przekonaniu, że to nie jest rozwiązanie jakiego spodziewają się czołgiści. Wreszcie w lutym 1918 roku w Centralnych Warsztatach Korpusu Czołgów we Francji opracowano sposób, który dawał nadzieje na rozwiązanie problemu szerokich okopów..
Jeden z egzemplarzy „czwórki” przecięto, zaraz za sponsonami na dwie połowy. Dodano pancerne panele wydłużające pojazd o niemalże dwa metry. Wewnątrz zmianie uległ układ transmisji, który odpowiednio wydłużono.
Czołg ciężki Mark V
 Tak zmodyfikowany model stał się pierwowzorem Mark V* Tank. Nowy pojazd ważył 33 tony. Ogółem zamówiono 700 maszyn, 500 męskich
i 200 żeńskich, z czego do końca wojny wybudowano 570 egzemplarzy, niektóre źródła podają liczbę 579. Pozostałe zgodnie z planem miały być wyprodukowane do końca marca 1919 roku.

Większa przestrzeń nowego czołgu pozwalała transportować dwie dodatkowe drużyny km-ów. Karabiny montowano w kulistych jarzmach zaraz za sponsonami. Kiedy zachodziła potrzeba, żołnierze obsługujący km-y, demontowali broń, po czym opuszczali pojazd. Tak wg dowództwa miano zabezpieczać zdobyty teren. Po bitwie pod Cambrai, brytyjskie dowództwo zdawało sobie sprawę, że czołgi są dobre do zdobywania terenu, lecz nie są w stanie go utrzymać.
Pomimo wydłużenia czołgu, nie było problemów z załadunkiem na wagony kolejowe. Znacznie więcej problemów sprawiały Mark I Tank, w których trzeba było demontować duże sponsony. fot. D. Fletcher, Mark V Tank.

 Pojazd w środku był w zasadzie taki sam jak „piątka”. Montowano w nim silnik Ricardo o mocy 150 hp przy 1250 obrotach na minutę. Wzrost masy o 4 tony zmniejszył osiągi pojazdu. Większa długość obniżyła z kolei możliwości manewrowe. Ochrona i uzbrojenie były takie same jak w standardowym Mark V. Grubość pancerza oscylowała od 6 do 14 mm (chociaż niektóre źródła podają 8 i 12 mm). Męskie czołgi uzbrojone były w dwa działa kalibru 57 mm i 6 km-ów, żeńskie miały 8 km-ów. Planowano wyprodukować także Hermafrodyty, pojazdy z mieszanym uzbrojeniem (na jednym boku czołg męski, na drugim żeński). Dostępne źródła nie potwierdzają aby powstała seria pojazdów tego typu
.
Czołg ciężki Mark V
 Jak przełożyło się wydłużenie czołgu na pokonywanie szerokich okopów? Standardowe modele były w stanie pokonać rowy o szerokości 3 m, Mark V* mogły pokonywać przeszkody ziemne o szerokości 4,2 m. Nie była to jakaś kolosalna różnica, ale zawsze coś. Kabina dowódcy, która pojawiła się w „piątce”, w nowym modelu została zmodyfikowana. Poprzednio miała kształt pudełka, teraz jej górna część, miała pochylone pod określonym kątem płyty. Rozwiązanie to było podyktowane doświadczeniem, jakie Anglicy wynieśli ze starć broni pancernej w terenie zabudowanym, chociażby pod Cambrai.

Silnik Mark V Ricardo
 W modelu montowano gąsienice o szerokości 673 mm. Mimo to pojazd wykazywał się tendencją do ześlizgiwania zwłaszcza podczas postojów na lekkich wzniesieniach. Podobnie jak w standardowej „piątce”, „gwiazda” wykazywała się słabą wentylacją, co znacznie utrudniało służbę czołgistom. Niesamowity gorąc oraz spaliny wewnątrz czołgu, to w końcu znak rozpoznawalny większości konstrukcji tamtej epoki. W nowym modelu załodze łatwiej było opuszczać pojazd w wypadku zagrożenia. Boczne drzwi mieściły się w dodanych panelach, a nie jak miało to miejsce poprzednio w sponsonach, gdzie ewakuacje utrudniało zamontowane uzbrojenie.

Mark V* został w ilości 72 sztuk użyty 8 sierpnia 1918 roku pod Amiens. Bitwa ta jest pierwszą z serii wielu starć tzw. „studniowej ofensywy” w wyniku, której aliantom udało się zmusić Niemców do zawieszenia broni. Pisałem już o niej w tekście opisującym “piątkę” dlatego pozwólcie, że dwa razy pisać o tym samym nie będę. ;) Tych którzy ominęli tamten wpis, zapraszam do nadrobienia zaległości.
Zniszczony podczas bitwy I wojny światowej czołg Mark V



















W ostatnich miesiącach wojny francuska armia otrzymała 100 egzemplarzy modelu. Francuski korpus pancerny otrzymał 87 sztuk w wersji męskiej i 13 w żeńskiej. Francuzi nie zdążyli przeszkolić swoich załóg przed nastaniem rozejmu. Po wojnie pojazdy służyły głównie szkoleniom. Wycofano je ze służby w lipcu 1931 roku. Chodzą słuchy, że podczas kampanii w 1940 roku, zachowane egzemplarze służyły, jako umocnione punkty oporu. Nie znam bliższych szczegółów działań z okresu II wojny światowej. Szczerze mówiąc ta informacja podana jest tylko w jednym źródle (na żadne zdjęcie nie trafiłem), dlatego nie mam 100% pewności, że tak faktycznie było.

Modelem interesowała się też US Army.  Amerykański 301 batalion czołgów został wyposażony w około 46 pojazdów obu typów (Mark V oraz Mark V*). Jeden z przekazanych egzemplarzy przetrwał do naszych czasów. Czołg, który widoczny jest na kolorowych zdjęciach brał udział w jednej akcji bojowej. W dniu 26 września 1918 roku jankesi atakowali „Linię Hindenburga”. Pojazd został szybko wyłączony z bitwy celnym ogniem artylerii. Pocisk uderzył w przedni pancerz prawego sponsona. Odłamki uszkodziły silnik. Został on naprawiony, ale model nie zdążył wziąć udziału już w żadnej bitwie. Egzemplarz w 1920 roku zaczął pełnić rolę pomnika. Z pojazdu usunięto broń, zastępując karabiny i działa makietami. Dopiero w 1970 roku został zdjęty z cokołu i poddany renowacji. Dziś jest jednym z eksponatów w Muzeum Pattona w Fort Konx w Kentucky w USA.

Mark V* nie różnił się w środku niczym szczególnym od standardowej piątki. Wraz z wydłużeniem pojazdu, wydłużono również układ transmisji, co było jedyną znaczącą zmianą. rys. D. Fletcher, The British Tanks 1915-1919.
“Gwiazdki” planowano też sprzedać Hiszpanii w ilości 27 sztuk, ale nie ma dowodów na to, że doszło do takiej transakcji. Chociaż Mark V* Tank jest ostatnim czołgiem użytym w dużej ilości przez Brytyjczyków podczas I wojny światowej, nie oznacza to, że był ostatnią konstrukcją w tamtym czasie. W maju 1918 roku, J.F.C. Fuller wydał już podręcznik określający taktykę, ilość oraz typy wozów bojowych, jakie alianci będą potrzebowali do realizacji założeń tzw. “Planu 1919″. Na deski kreślarskie trafiło wiele modeli, o których będę pisać w następnych tekstach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz